niedziela, 28 grudnia 2014

I was poison ivy

To był jeden z tych dni, kiedy otwierasz oczy, patrzysz w sufit i myślisz "nic mi się nie chce", ale musisz wstać i wyjść, mimo że cały dzień masz ochotę spędzić pod kołdrą, dołując się jeszcze bardziej i słuchając smutnych piosenek. W sumie to tymi piosenkami mogłabym opisać całe swoje życie, wystarczy, że posklejałabym kilka zwrotek w jeden post i ot, mamy całość.

Cały wszechświat zamyka się nade mną i pode mną zostawiając mnie w oazie smutku, rozpaczy i nie-wiem-czego-jeszcze. Tak jakby ktoś wyrwał ci serce obcęgami, bezlitośnie, ale mówił, że wszystko jest ok i nie masz się, czym przejmować - to w końcu tylko twoje serce, które pompuje krew przez żyły i utrzymuje cię przy życiu. Świat pozbawia cię delikatnego organu, najważniejszego w twoim życiu.

W sumie - umarłam, jeśli można tak powiedzieć. Nie chodzi o jakieś zatrzymanie serca, oddechu, nie umarłam wewnętrznie w środku. Umarły tylko moje myśli, uczucia - gdzieś tam w środku. I umierają coraz częściej, a potem rodzą się na nowo. Są niczym bez końca zasklepiająca się rana, otwierają się, krwawią i zrastają się - za każdym razem coraz boleśniej, przywołując coraz więcej wspomnień, rozrywają ciszę na miliony sposobów, jakby chciały zwrócić uwagę całego świata. Tylko, że świat patrzy, ale nie widzi.

Tu nie chodzi o jakieś głupie zakochanie, stracenie przyjaciółki, to że mnie nie lubią w szkole. Do tego się przyzwyczaiłam. To jest w miarę ok. Nie radzę sobie z miłością, jeśli można to tak nazwać. Bo co to za uczucie, w którym jesteś gotów złamać się, poświęcić, by tej drugiej osobie było dobrze, by była szczęśliwa, żeby nie cierpiała, a sam w razie potrzeby 'usuniesz się w cień'. Bo właśnie czegoś takiego doświadczam. I czasem nie potrafię powstrzymać od płaczu, tak po prostu. Bez spazmów, krzyków, siedzę, czuję gorące łzy płynące spod powiek. Może to i głupie, ale tak jest.

Zresztą płaczę z różnych powodów, płaczę od dziecka. Płaczę, bo mama na mnie nakrzyczy czy tata za bardzo, płaczę, jak koleżanka mówi mi "jesteś nikim". Płaczę, gdy rzucają mi w twarz przekleństwa. Nie radzę sobie ze światem, więc płaczę. Płacz przynosi ulgę, chociaż na chwilę, jest lepszy od żyletki.

Czasem zastanawia mnie, czy on się chociaż domyśla.
Czy moja przyjaciółka się odezwie.
Czy to cały wszechświat sprzysiągł się, żeby mnie zdeptać.

Czy ludzie są zdolni do miłości. 


Człowiek to jest idea i idea mi­zer­na od chwi­li, kiedy od­wra­ca się od miłości. 
~A.Camus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz